środa, 22 sierpnia 2012

Główny problem w SM

Co jest bezpośrednią przyczyną tego, że SM daje objawy? Inaczej mówiąc, co trzeba zrobić, żeby stwardnienie rozsiane wyleczyć (w zasadzie bardziej pasowałoby słowo zaleczyć).
Istotą stwardnienia rozsianego dającą objawy SM jest moim zdaniem naciek zapalny na ściance naczynia krwionośnego w miejscu powstania stanu zapalnego. Występuje on zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz naczynia. Gromadzą się w nim makrofagi, limfocyty i inne leukocyty. Produkowane są tam, głównie przez makrofagi, mediatory  reakcji zapalnej oraz wolne rodniki i enzymy lizosomalne. Powstaje problem dwojakiej natury. Po pierwsze leukocyty wewnątrz naczynia ograniczają jego światło i tym samym przepływ krwi i co za tym idzie dostawę tlenu i substancji odżywczych. Po drugie komórki znajdujące się w nacieku na zewnątrz naczynia, wytwarzanymi przez siebie rodnikami zakłócają impulsy płynące w komórkach nerwowych i dodatkowo niszczą mielinę (jeśli naciek jest dostatecznie duży) wydzielanymi enzymami lizosomalnymi i wolnymi rodnikami. Nawet jeśli założyć, że naczyniem płynęłaby dostateczna ilość natlenowanej krwi, i tak tlen nie mógłby dostatecznie zasilić komórek mózgu z powodu nacieku (bariera anatomiczna). Naciek z obu stron doprowadza również stopniowo do włóknienia naczynia, co przy dostatecznym czasie erozji trwale uniemożliwia dostawę tlenu do komórek mózgu. 
Wydaje się prawdopodobne, że duży naciek może też drażnić komórki mózgu mechanicznie uciskając (miejsca między naczyniem a komórkami mózgu jest bardzo niewiele) i  wywoływać dodatkowe doznania. Nasuwa się tu odpowiedź na pytanie zadawane przez badaczy - czy zespół CCSVI (przewlekłej mózgowo-rdzeniowej niewydolności żylnej) jest przyczyną SM, czy raczej skutkiem. Wygląda na to, że obie odpowiedzi są prawidłowe. Problemy anatomiczne (trwałe) powodują zwiększoną skłonność do zapaleń, natomiast zapalenia naczyń powodują ich niedrożność. 
Rzuty choroby, nawet bez stosowania medykamentów, leczą się same. Dzieje się tak prawie w każdym zapaleniu w organizmie. W końcowym etapie rozwoju zapalenia wydzielane są substancje wygaszające zapalenie. Charakter zapaleń w SM jest raczej przewlekły, poza okresami rzutów choroby. Nie dają się one wygasić do końca, chociaż duże dawki sterydów bardzo przyspieszają "podleczenie". Nadzieją chorych są badania nad terapią za pomocą podawania substancji wygaszających zapalenie zanim się rozwinie. O tym wkrótce.
Dlaczego leki ACE (inhibitory konwertazy angiotensyny) działają przy SM? Poszerzają naczynia krwionośne, a raczej zapobiegają ich zwężeniu przy okazji wzrostu stężenia angiotensyny II w organizmie. Powoduje to lepsze ukrwienie tkanek i lepszy przepływ utlenowanej krwi przez naczynie objęte stanem zapalnym. Powoduje to zmniejszenie stanu zapalnego. Wydaje się, że ze wsparciem sterydów mogłoby wygasić ognisko do zera. Przynajmniej do czasu, dopóki czynniki powodujące te stany znów nie rozwiną zapalenia. Dlatego warto przejść zabieg leczący CCSVI, jeśli są wskazania przy badaniach. Warto stosować dietę i suplementację z wysoką zawartością antyoksydantów. Więcej antyoksydantów równa się mniejszej ilości zapaleń w organizmie.
Sądzę, że dowodem na prawdziwość tezy o naciekach zapalnych na naczyniach krwionośnych jest wysoka i natychmiastowa skuteczność kortykosteroidów w okresach rzutów (czyli zaostrzeń zapalenia). Sterydy, bez względu na sposób podania, przedostają się do krwiobiegu. Nie przenikają bariery krew-mózg i z tego powodu nie działają bezpośrednio na ogniska zapalne w miejscu uszkodzenia mieliny. Jedyne co robią, to wygaszają reakcję zapalną wewnątrz naczynia. Prawdopodobnie z faktu nieprzenikania bariery wynika ich nie całkowita skuteczność.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Cyclonamine

Muszę coś dodać do poprzedniego wpisu. Mój problem z odnowieniem kontuzji dawno temu skręconej kostki ustąpił po zaaplikowaniu Cyclonamine (w zasadzie po dwóch tabletkach). Lek ten uszczelnia ścianki naczyń włosowatych. W efekcie obrzęk ustąpił prawie całkowicie już po jednej nocy. Proponuję więc dodać do kuracji ACE, Polfilinem, Omagą3 jeszcze Cyclonamine. Wygląda na to, że dobrze się uzupełnia z pozostałymi medykamentami. 
Wciąż nie mogę uwierzyć, jak banalną chorobą jest najprawdopodobniej SM. Badacze szukają igły w stogu siana, a belki we własnym oku nie widzą, ;-).

niedziela, 19 sierpnia 2012

Stwardnienie rozsiane czyli domino

Jestem ciągle podekscytowany tym, że jestem pierwszą osobą świadomie wyleczoną (najprawdopodobniej) z SM (chociaż zapewne wiele osób z SM leczonych na miażdżycę lekami ACE (inhibitor konwertazy angiotensyny) zostało wyleczonych nieświadomie), ale kilka rzeczy muszę wyjaśnić.
Po pierwsze - z pewnością zwiększona wydajność cyklu RAA (renina-angiotensyna-aldosteron) nie jest jedyną przyczyną rozwoju stwardnienia rozsianego. Wygląda jednak na to, że jest konieczna do rozwoju choroby. Jest jak kostka domina, po wyjęciu której kostki przestają się przewracać. Z doświadczenia na myszach wynika, że część kostek może po zastosowaniu ACE zostać postawiona ponownie i część dziur w głowie organizm może podreperować. Trzeba też pamiętać o tym, że nic w organizmie nie dzieje się bez przyczyny - każdy cykl jest istotny dla zachowania homeostazy (czyli równowagi). Wydaje mi się, że ewolucja wykształciła ten proces w jednym celu - w razie odwodnienia organizmu lub krwotoku  następuje dzięki cyklowi RAA zwężenie naczyń krwionośnych (spada wówczas objętość krwi krążącej w naczyniach) w celu podtrzymania odpowiedniej szybkości krążenia (czyli w sumie ciśnienia). Zbyt niskie ciśnienie jest groźne dla życia. Stąd prosty wniosek - jeżeli stosujemy ACE musimy dbać o ciągłe nawodnienie organizmu. Wydaje się, że znane skutki uboczne tych leków są stosunkowo niewielkie - zatrzymywanie potasu i wzrost poziomu kreatyniny w organizmie. Trzeba pod tym kątem badać krew. Widzę po swoim organizmie, że podczas kuracji (musi trwać do końca życia, chyba, że usuniemy kolejną kostkę - o tym niżej) przypominają o sobie dawne kontuzje, które spowodowały uszkodzenia naczyń krwionośnych (u mnie odezwało się ciężkie zwichnięcie kostki sprzed 12 lat!).
Około 18% osób przyjmujących ACE jest zmuszona odstawić lek z powodu skutków ubocznych (zwykle bezproduktywny kaszel albo obrzęk naczynioruchowy). Co wtedy? Odpowiedź brzmi - wyjąć kolejną kostkę domina. Nie mam wątpliwości, że stwardnienie rozsiane jest chorobą układową, posiadającą kilka przyczyn, które muszą zaistnieć równocześnie, aby SM się rozwinął. Tą kolejną kostką jest według mnie układ dopełniacza,a właściwie jego zbytnie pobudzenie (lub brak jednego z kluczowych białek w organizmie).
Układ dopełniacza (nazwa wyjątkowo ładna i niemedyczna) jest zespołem około 30 białek znajdujących się w osoczu, biorącym udział w usuwaniu komórek stanowiących zagrożenie (np. bakterii) znajdujących się we krwi. Większość komórek odpornościowych (poza monocytami) nie potrafi własnoręcznie niszczyć wrogich komórek. Jedyne co potrafią, to trzymać wroga za gardło. Nóż w serce musi wbić ktoś inny - właśnie białka układu dopełniacza (dopełniają rolę leukocytów). Po aktywacji tego układu (znane są trzy drogi aktywacji) następuję pomiędzy tymi białkami kaskada reakcji zakończona "wykuciem miecza", czyli stworzeniem "kompleksu atakującego błonę". Pozwala to niszczyć wrogie komórki (właściwie ich błonę, co kończy się śmiercią). Czyli domino.
Tutaj historia w przypadku SM się rozdwaja (nie jestem pewien, która jest prawdziwa, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że obie prowadzą do tego samego finału).
Pierwsza możliwość jest taka, że nadpobudliwość układu wywołuje nadmierną reakcję na zagrożenie (podejrzany gronkowiec i paciorkowce tworzące kompleksy immunologiczne z komórkami odpornościowymi odkładające się w ścianach naczyń), co w efekcie powoduje wywołanie stanu zapalnego w naczyniach włosowatych, tworzenie nacieków komórek odpornościowych wewnątrz i na zewnątrz naczyń, zakłócenie mikrokrążenia (spowolnienie przepływu) i produkcja wolnych rodników przez makrofagi (zwłaszcza przez komórki nacieku poza naczyniami) uszkadzającymi mózg i czasowo blokującymi dostęp substancji odżywczych (w tym tlenu) do komórek mózgu i przy okazji w efekcie doprowadzającymi do zwłóknienia ściany naczyń (uniemożliwia to na stałe dostawę tlenu do komórek mózgu). Zresztą na taki stan rzeczy wskazuje skuteczność ACE, które poprawia krążenie i tym samym usuwa stany zapalne (likwiduje nacieki leukocytów).
Druga możliwość jest taka, że na ścianach naczyń włosowatych odkładane są kompleksy immunologiczne (prawdopodobnie paciorkowce i gronkowiec), które wskutek braku białka C1s (pierwsza kostka domina układu dopełniacza, która w czasie wolnym usuwa takie kompleksy z organizmu) powodują powstanie stanu zapalnego naczyń włosowatych, zaburzenie mikrokrążenia, tworzenie się nacieków z leukocytów, blokowanie dostępu tlenu do komórek mózgu i tworzenie wolnych rodników atakujących mielinę.
W obu tych scenariuszach efekt jest identyczny. Poza problemami opisanymi wyżej dochodzi do przyspieszania krążenia w sąsiednich niezatkanych naczyniach (tych bez zapalenia), co najprawdopodobniej powoduje nadprodukcję przez śródbłonek tych naczyń nadmiaru cząstek o charakterze wolnych rodników i powstawanie stanów zapalnych w tych naczyniach, skutkujących powstawaniem nacieków, zaburzeniami mikrokrążenia i tak cały czas. Znowu domino.
Skąd się wzięły w moim wywodzie paciorkowce i gronkowiec, złocisty zresztą. Prawie każdy chory na SM posiada w płynie mózgowo-rdzeniowym immunoglobilinę G (IgG), która jest specyficznym przeciwciałem dla tych bakterii. Może to też wyjaśniać, dlaczego SM zaczyna się ok.25 roku życia - uzuskujemy wówczas odporność na gronkowca złocistego i produkujemy IgG (nie wiem jak jest z paciorkowcem). Dopiero wówczas mogą powstawać kompleksy immunologiczne IgG,
Dobra wiadomość jest taka, że w pierwszym przypadku (nadpobudliwość układu dopełniacza) jest lek skutecznie obniżający jego wydajność - bloker receptora białka C1s. Nie wiem jaki, ale się dowiem  i napiszę. Nie wiem, czy jest sposób na pobudzenie w drugim przypadku, ale również zrobię wywiad. Tym niemniej, żeby sprawdzić, który przypadek nas dotyczy, trzeba zrobić badanie białek osocza. Na dzisiaj koniec - jak jutro wymyślę coś jeszcze - napiszę . CBDU.




sobota, 18 sierpnia 2012

Myszy i intuicja

Wczoraj opisałem leki jakie od dwóch miesięcy rozwiązują moje problemy z SM. Dzisiaj znalazłem coś niesamowitego - opis badań przeprowadzonych niedawno na myszach z wywołanym sztucznie SM (prof. Lawrence Steinman). Myszy te wyleczono z choroby podając im kombinację dwóch leków blokujących cykl Renina-Angiotensyna-Aldosteron: inhibitor konwertazy angiotensyny oraz bloker receptora angiotensyny - AT1 (sartan). U myszy zmiany się wręcz cofały. Leki te są zwykłymi, dosyć bezpiecznymi farmaceutykami stosowanymi przez kardiologów. Do tego banalnie tanimi. Bierze je na stałe kilka milionów ludzi na świecie. Przy okazji - witamina D obniża poziom konwersji angiotensyny I w angiotensynę II i to może tłumaczyć jej rolę w SM. Przemiana ta powoduje skurcz naczyń krwionośnych, spadek stężenia bradykininy, zwiększenie produkcji wolnych rodników, zmniejszenie produkcji tlenku azotu i wiele innych niedobrych dla organizmu SM-owca rzeczy.
Niech żyją myszy i internet!

piątek, 17 sierpnia 2012

Moje leki na SM

Mam pewien pogląd na procesy powodujące rozwój stwardnienia rozsianego, znacząco różniący się od poglądów neurologów. Jedyną drogą wykazania, który pogląd jest prawidłowy, jest przeprowadzenie badań, które poprawiają stan chorych. Wyniki neurologów są żadne, mimo stosowania horrendalnie drogich medykamentów (skuteczność interferonu jest o jeden punkt procentowy wyższa od placebo). Niestety, ponieważ postęp choroby jest bardzo powolny i niejednorodny, również oczekiwane zmiany nie mogą cofać skutków SM błyskawicznie. Poza tym większość objawów jest niemierzalna i zawsze może być opisana jako efekt placebo. Często cofnięcie objawów, zwłaszcza na późniejszym etapie choroby, jest niemożliwe. Jeżeli objawy te są bezpośrednim efektem zniszczenia tkanki mózgowej - jest za późno na jakąkolwiek terapię. Jedyne co można zrobić - to zatrzymać ciąg dalszy. W następnym poście opiszę nowe leki, będące obecnie na etapie badań na zwierzętach, które w mojej ocenie będą całkowicie leczyć SM już na samym początku choroby. Co prawda badania nie są prowadzone w kierunku stwardnienia rozsianego, ale moim zdaniem będą skuteczne.
Teraz do rzeczy. Jednym z niewielu w miarę mierzalnych parametrów objawów SM jest zdolność chodzenia. U mnie wyglądało to tak, że w miarę normalnie byłem w stanie przejść jakieś 500 m, kolejne 500 m pokonywałem próbując kontrolować coraz bardziej prawą stopę. Po tym dystansie zaczynało się już właściwie ciągnięcie stopy. Co ciekawe każdego dnia dystans się zmieniał, co pocieszało mnie o tyle, że wskazywało to na inną przyczynę niż trwałe uszkodzenie mózgu. 
Pod kątem swojej teorii wybrałem dwa dosyć powszechnie stosowane leki naczyniowe. Pierwszy z nich to Apo-perindox - inhibitor konwertazy angiotensyny - zapobiegający skurczom naczyń krwionośnych. Tym samym poprawiający przepływ krwi, spowalniający go i obniżający ciśnienie. Drugim lekiem jest Polfilin - ułatwiający przepływ krwi przez naczynia włosowate (zwłaszcza w mózgu). 
Efekt - dzisiaj chodzę bez ograniczeń. Amsterdam schodziłem na piechotę, co wywołało we mnie pewne zdziwienie. Nawet po przejściu kilku kilometrów nie dochodzi do sytuacji utraty kontroli nad stopą (wcześniej ok.1000m). 
Planuję dołączyć jeszcze jakiś lek z grupy sartanów - bloker receptora angiotensyny - dodatkowo zabezpieczający przed skurczem naczyń. Mimo sukcesów terapii za 40 zł miesięcznie, konieczny jest moim zdaniem jeszcze jeden lek skierowany wprost na złagodzenie procesów zapalnych - kortykosteroid.    Zapewne zdecyduję się na encorton. Dwa poprzednie leki mogą być stosowane non-stop (pod kontrolą lekarza), sterydy tylko czasowo (lekarz musi pamiętać, że małe dawki sterydów działają prozapalnie). Obecnie w celu złagodzenia stanów zapalnych naczyń stosuję Omega3 Gold. O tym ostatnim wkrótce napiszę więcej.

Gdzie jest leukotrien pogrzebany, czyli oczywisty błąd neurologii

Wpadło mi ostatnio do głowy proste spostrzeżenie, świadczące o oczywistym błędzie podejścia neurologów do stwardnienia rozsianego. Postaram się poniżej logicznie wykazać, że stwardnienie rozsiane nie może zostać zainicjowane atakiem komórek odpornościowych na mielinę mózgu. W związku z tym podejmowane próby leczenia tej choroby nowymi lekami upośledzającymi działanie układu immunologicznego są skazane na porażkę.
Mózg pływa w płynie mózgowo-rdzeniowym (dzięki sile wyporu stanowi obciążenie zaledwie 70g), więc to w przestrzeni okołomózgowej wypełnionej tym płynem dochodzi do niszczącej działalności komórek odpornościowych. Tutaj nasuwa się pytanie - skąd one tam się biorą? Naturalnym miejscem ich przebywania są węzły chłonne, śledziona, grasica i szpik. Pod wpływem pewnych impulsów są wyrzucane do krwi. Stąd prosty wniosek, że leukocyty, aby dostać się do przestrzeni okołomózgowej muszą przedostać się tam z naczyń krwionośnych. Muszą pokonać więc barierę krew-mózg. Pokonanie tej drogi przy prawidłowo działającej barierze anatomicznej tworzonej przez śródbłonek naczyń mózgowych i barierze chemicznej tworzonej głównie przez perycyty oplatajęce naczynia włosowate (tzw. komórki Mato) jest niemożliwe. Transport przez śródbłonek w naczyniach mózgowych odbywa się wyłącznie przezkomórkowo, nigdy przez szczeliny międzyśródbłonkowe (komórki śródbłonka w naczyniach mózgu mają ścisłe połączenia albo są całkowicie bezszwowe- zależnie od lokalizacji). Leukocyty mają możliwość pokonania tej bariery wyłącznie w przypadku zapalenia zlokalizowanego w naczyniach krwionośnych (w wyniku tzw.diapedezy). Brak zapalenia naczyń oznacza niemożliwość przekroczenia bariery krew-mózg przez limfocyty i resztę. Stąd prosty wniosek: bez zapalenia naczyń krwionośnych niemożliwe jest powstanie ognisk zapalnych w mózgu powodujących demielinizację. Niszczenie mózgu jest końcowym etapem SM, a nie początkiem. CBDU.

sobota, 4 sierpnia 2012

Zapalenie nerwu wzrokowego czyli tajemnica stwardnienia rozsianego (na talerzu)

Stwardnienie rozsiane tak na oko (nomen-omen!) w połowie przypadków rozpoczyna się pozagałkowym zapaleniem nerwu wzrokowego. Neurolodzy pozostający w głębokiej wierze w mistycyzm pewnych zjawisk w organizmie człowieka nawet nie próbują odpowiedzieć dlaczego tak się dzieje (szczere wyrazy współczucia dla studentów neurologii). Przy okazji dzisiejszego internetowego badania informacji nt.  śródbłonkowo-naczyniowego czynnika wzrostu, wydającego się mieć istotne znaczenie w patogenezie SM (o tym wkrótce) natrafiłem na ciekawą informację: gałka oczna jest miejscem w którym powstaje największa ilość cząstek o charakterze wolnych rodników w organizmie! Eureka krzyknąłem dopiero w trzeciej kwarcie dzisiaj oglądanego meczu koszykówki, mimo, że rzecz dotyczy siatkówki! Żyła siatkówki odprowadzająca większość krwi z oka biegnie wewnątrz nerwu wzrokowego. Nadmiar wolnych rodników pokonujących barierę tworzoną przez śródbłonek i perycyty (być może żyła siatkówki ich nie posiada w ogóle i bariera jest jeszcze słabsza)  tej żyły uszkadza mielinową otoczkę nerwu wzrokowego (wewnątrz nerwu też jest - jak w makaronie bucattini) i powoduje powstanie stanu zapalnego. Odpowiedzią na to jest migracja leukocytów przez uszkodzoną barierę i pogłębianie stanu zapalnego nerwu wytwarzanym przez nie tlenkiem azotu. Jeśli względnie szybko przyjmie się sterydowe zastrzyki długą igłą wbijaną przez oczodół (naprawdę ciekawe przeżycie) nerw pozostaje prawie nienaruszony. 
Jako matematyk-amator powinienem napisać teraz: CBDU (co było do udowodnienienia); co niniejszym czynię.
P.S. Studentom neurologii proponuję przenieść się na angiologię (właśnie likwidowany kierunek w Polsce), jeśli naprawdę chcą kogoś wyleczyć z Alzheimerów, Parkinsonów, autyzmów i stwardnień wszelkich typów.