W uzupełnieniu do ostatniego posta i zamieszczonego pod nim komentarza, warto poruszyć kolejną kwestię. W zasadzie mamy dwie metody wprowadzenia witaminy D do organizmu - połknięcie tabletki, lub przyjęcie promieni słonecznych na nagą skórę. Zależnie od karnacji dziennie wystarczy od kilkunastu minut do kilku godzin w koszulce bez długich rękawów (T-shirt) spędzonych na słońcu w celu zapewnienia dziennej dawki witaminy.
Farmacja potrafi produkować tylko jeden rodzaj witaminy D (oznaczony jako D3). W organizmie ludzkim powstaje osiem odmian tej witaminy. Podobno nie ma różnic w działaniu poszczególnych typów, więc być może akurat ten fakt nie ma większego znaczenia.
Organizm ludzki wypracował w toku ewolucji pewne mechanizmy ochronne, pozwalające zachować równowagę (homeostazę) w organizmie. Polega to na tym, że kiedy wskutek jakiegoś czynnika (np.ćwiczenia fizyczne) dochodzi do rozpoczęcia pewnych przemian biochemicznych w organizmie (zwiększenie produkcji tlenku azotu przez śródbłonek naczyniowy - naczyniorozszerzającego), równocześnie rozpoczyna się proces odwrotny (w naszym przypadku produkcja naczynioskurczowej endoteliny wskutek oddziaływania tlenku azotu). Dzięki temu po pewnym czasie organizm powraca do stanu wyjściowego, czyli homeostazy.
W przypadku wprowadzania z zewnątrz do organizmu substancji podobnej do działającej w organizmie zwykle dochodzi do zaburzenia tej równowagi. Nie dochodzi do uruchomienia mechanizmów kompensujących. Tak się prawdopodobnie dzieje z witaminą D przyjmowaną w tabletkach. Proces opalania na słońcu, który uruchamia syntezę witaminy D w organizmie, jednocześnie uruchamia syntezę szlaku proopiomelanokortyny (która moim zdaniem jest mechanizmem kompensacyjnym do syntezy witaminy D). Dochodzi do produkcji ważnych hormonów - melanotropin, endorfin, lipotropin i hormonu adenokortykotropowego. Hormon msh-alfa doprowadza w efekcie m.in. do powstania efektu opalenizny poprzez oddziaływanie na receptor melanokortyny 1 (MC1R). Sama opalenizna jest akurat chyba w naszym przypadku najmniej istotna, chociaż powoduje w kolejnych dniach opalania zmniejszenie syntezy witaminy D (nasza karnacja ciemnieje).
Czy te procesy są ze sobą powiązane? Warto zauważyć, że niski poziom witaminy D u chorych na choroby autoimmunologiczne towarzyszy niskiemu poziomowi endorfin i hormonu msh-alfa (u połowy osób z SM msh-alfa jest w ogóle niewykrywalny).
Tak więc moim zdaniem, jeśli witamina D, to ta ze słońca, a nie tabletki. Poza tym nie da się jej przedawkować opalając (nadmiar jest rozkładany w organizmie). Tym niemniej sądzę, że witamina D przyczynia się raczej do rozwoju choroby niż jej skutecznego leczenia.