sobota, 23 maja 2015

Dwa koła zamachowe stwardnienia rozsianego

Dużo czasu minęło od poprzedniego posta - przepraszam stałych czytelników. Mam nadzieję, że tego czasu nie zmarnowałem. 
Nieprawidłowości związane z przemianą witaminy A w organizmach osób chorych na SM (i inne autoimmunologiczne) i badania jakie znalazłem na ten temat doprowadziły mnie do wniosku, że głównym kołem zamachowym chorób autoimmunologicznych są nieprawidłowości w działaniu receptorów jądrowych (RAR, ROR, RXR,LXR, PPAR-Gamma, PPAR-Alpha). Receptory te są powiązane między sobą siecią oddziaływań. Mimio, że mają one różne ligandy (czyli chemiczne wtyczki), na czoło wysuwa się kwas retinowy, czyli metabolit retinolu (witaminy A). Paradoksalny skutek pochłaniania wysokich dawek witaminy A powoduje zbyt niską przemianę retinolu do kwasu retinowego i zbyt słabe jego oddziaływanie na receptory jądrowe. W doświadczeniach nad stwardnieniem rozsianym podawanie każdego potencjalnego liganda (kwas retinowy, kwas 9-cis retinowy, oksysterole i inne) któregokolwiek z tych receptorów powodowało uruchomienie remielinizacji neuronów. Większość tych ligandów to związki niedostępne w normalnym obrocie handlowym, chcoiaż nie wszystkie. Przykładem są ligandy receptora wątrobowego LXR - oksysterole - utlenione pochodne cholesterolu. Po ludzku mówiąc jest to przypalony tłuszcz zwierzęcy. Podsumowując - za brak remielinizacji odpowiada w SM prawdopodobnie problem ze zbyt pobudzonymi receptorami jądrowymi w stosunku do dostępnych w organizmie ligandów.
Wyjaśnił się jak sądzę problem związku SM (i innych auto-) ze słońcem. Okazuje się, że promieniowanie UV powoduje spadek czułości receptorów kwasu retinowego (RAR), czyli maleje "autoimmunologiczność" SM. Podsumowując - przeprowadzka chorego na południe ma sens w każdym wieku. O receptorach jądrowych jeszcze będę pisał.
Moje poszukiwania wskazują, że istnieje drugie koło zamachowe SM, konieczne do zaistnienia choroby. Nie wiem czy pamiętacie, ale przedstawiałem kilka postów wstecz wieloletnie badanie nad kilkuset tysiacami ludzi pod kątem zapadalności na różne nowotwory. Wyniki tego ankietowego badania zostały wykorzystane do określenia związku między żywieniem, a zapadalnością na SM (niektórzy badani złapali SM). Najdziwniejszym wnioskiem był ten, który łączył SM z piciem wody mineralnej. Osoby, które piły ją regularnie, częściej zapadały na stwardnienie rozsiane. Inne badanie wskazywało na gromadzenie sodu w mózgach osób z SM i proporcjonalną do zawartości sodu niesprawność. Po nitce do kłębka. Dzisiaj mogę z wysokim prawdopodobieństwem stwierdzić, że drugim kołem zamachowym są nieprawidłowości w działaniu gospodarki wodno-sodowej organizmów z SM. Organizm reguluje stan nawodnienia wydzielając hormon antydiuretyczny - wazopresynę (AVP). Obniżenie ilości krwi w łożysku naczyniowym (odwodnienie), wzrost osmolalności osocza (gęstości) powoduje zwiększanie wydzielania wazopresyny. CO ciekawe dzieje się tak również przy zadziałaniu czynnika stresu. Wydzielanie wazopresyny uruchamia szereg nieciekawych zdarzeń w organizmie, w tym aktywację śródbłonkowych kanałów sodowych (ENaC) przewodzących sód do komórek na których się znajdują (w wypadku SM istotne są mózgowe  astrocyty włókniste wyposażone w receptory ENaC). Rozumując logicznie można wyciągnąć wniosek, że picie dużych ilości wody powinno zahamować wydzielanie wazopresyny i zahamować aktywację kanałów ENaC. Niestety nie zawsze tak jest. Działanie wazopresyny polega na pozyskiwaniu wody z pęcherza moczowego (najpierw do pęcherza przedostaje się woda z kwasem moczowym, sodem i całą resztą) bez sodu i całej reszty. Dalsze picie wody powoduje dalsze wypłukanie sodu z osocza i powrót czystej wody z nerek. W efekcie dochodzi do tzw. hiponatremii (zbyt niskiej zawartości sodu w osoczu) skutkującej m.in. aktywacją kanałów sodowych ENaC. Astrocyty włókniste mózgu stają się przeładowane sodem, a poziom sodu w osoczu jest zbyt niski. Prawdopodobnie wskutek działania sodu przez ENaCs dochodzi też do patologicznej aktywacji astrocytów i wydzielania przez nie róznych cytokin prozaplnych i tlenku azotu oddziałujących na mielinę neuronów.
Najciekawsze dla mnie jest to, że wazopresyna działa naczynioskurczowo i uwalnia endotelinę-1 ze śródbłonka naczyniowego (najsilniej kurczy naczynia krwionośne), a niski poziom sodu we krwi hamuje aktywność receptora endoteliny B (rozszerzającego naczynia). Pamiętacie moją teorię SM? Syndrom Waardenburga skutkuje zahamowaniem aktywności receptora endoteliny B. Podobny efekt mają toksyny e. coli shiga oraz rycyna. Wychodzi na to, że trafiłem celnie.
Co z tym wszystkim zrobić? Postępować jak w SIADH, czyli syndromie nieprawidłowego uwalniania hormonu antydiuretycznego, czyli:
- ograniczyć ilość płynów do 1,2-1,5 l dziennie 
- pić wyłącznie płyny o wysokiej osmolalności (soki, herbata z sokiem), czyli nie wodę (chyba, że posolona)
- zwiększyć spożycie soli
- pić napoje izotoniczne
Istnieją też leki, które obecnie testuję. Napiszę o nich jak sprawdzę na sobie.
Wyjaśnia się chyba też tajemnica krótkiej skuteczności zabiegów CCSVI. Po zabiegu chorzy dostają kroplówkę - roztwór Ringera, którego głównym składnikiem jest sód. Starcza na 3 dni euforii. Jeśli ktoś ma dostęp - polecam.
Najciekawsze jest to, że nadmiar wazopresyny prowadzi do demielinizacji bez potrzeby istnienia żadnych limfocytów ani innych paskudztw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz