Nie znalazłem w dziedzinie badań medycznych drugiej tak niejednoznacznej substancji jak melatonina. Przez część badaczy uważana jest za zaostrzającą działanie układu immunologicznego. Ten wniosek został poparty szeregiem badań. Druga grupa badaczy jest przeciwnego zdania - melatonina łagodzi działanie układu odpornościowego. Oczywiście przytaczają szereg badań na poparcie tej tezy. Trzecia grupa badaczy doszła do wniosku, że obie te grupy mają rację. Czasem zaostrza, a czasem łagodzi charakter układu immunologicznego, zależnie od stężenia w organizmie. Jej działanie jest korzystne w małych dawkach doprowadzających jej poziom do normalnego stanu fizjologicznego. Pozytywne skutki całkowicie zanikają przy wyższych dawkach. Tak się składa, że pierwsze kroki w kierunku samoleczenia skierowałem w kierunku melatoniny (kierowałem się jej silnym antyoksydacyjnym działaniem). Początkowo brałem dawkę 3 mg (nie odczułem jakiegokolwiek znaczącego działania poza trochę lepszym samopoczuciem i snem). Po tygodniu poszedłem na całość i zaordynowałem sobie 15 mg dwa razy dziennie. Czułem się źle i kurację porzuciłem (zamiast wrócić do małej dawki wieczorem, jak obecnie).
Po przeczytaniu jakichś dwóch setek opisów badań medycznych nad działaniem melatoniny dochodzę do wniosku, że ten hormon wydzielany przez szyszynkę jest podstawowym czynnikiem decydującym o przebiegu SM. Wiadomo z badań, że zazwyczaj początek wystąpienia objawów stwardnienia rozsianego związany jest z nagłym spadkiem aktywności szyszynki i ilości wydzielanej melatoniny. Dzieci produkują tego hormonu mnóstwo, co pozwala im przetrwać do dorosłości pomimo braku efektywnego systemu immunologicznego. Pierwszy raptowny spadek aktywności szyszynki ma miejsce w trakcie pokwitania (właściwie to ten spadek decyduje o rozpoczęciu tego procesu). Wywołuje on SM tylko u małej części osób (tzw. SM młodzieńczy z wyjątkowo dużym spadkiem mel). Reszta doświadcza pierwszego rzutu choroby w momencie kolejnego silnego spadku poziomu wytwarzanej melatoniny (zwykle późnym latem) w wieku dwudziestu kilku lat. Poza sezonowym spadkiem poziomu tego hormonu dochodzi fakt fizjologicznego wapnienia szyszynki (być może też połykanie resztek pasty z fluorem), przebiegający znacznie szybciej u osób z SM. Moim zdaniem przyczyną szybkiego jej wapnienia jest nieprawidłowe jej ukształtowanie w końcowym okresie życia płodowego (analogicznie do siatkówki oczu wszystkich osób chorych na SM; oko i szyszynka mają bardzo podobną budowę). Dokładniej o tym pisałem kilka miesięcy temu.
Czy SM jest spowodowane przez spadek poziomu melatoniny? Z pewnością nie, ale to melatonina chroni Was do tych dwudziestu kilku lat przed wystąpieniem objawów. Nosicie SM w sobie co najmniej od piętnastego roku życia i to własciwy poziom hormonu szyszynki powoduje, że choroba tkwi w utajeniu. Jestem zdania, że uzupełnianie poziomu melatoniny do normalnego fizjologicznego poziomu zdrowego człowieka zapobiegnie zachorowaniu na stwardnienie rozsiane lub przynajmniej opóźni początek choroby o wiele lat. Problemem jest to, że poziom melatoniny podlega silnym dobowym i sezonowym wahaniom i jej poziom jest wyjątkowo trudno mierzalny. Jest to możliwe w zasadzie wyłącznie w warunkach szpitalnych (konieczne jest pobieranie krwi po ciemku w odstępie co 1 h przez całą noc). Można więc uznać, że jest to zadanie niewykonalne. Należy więc stosować małe dawki (2,5-5mg), ponieważ hormon ten nie ma żadnych znanych poważnych skutków ubocznych.
Warto zadać pytanie, czy jeśli już ktoś zachorował na stwardnienie rozsiane powinien przyjmować melatoninę? Odpowiedź brzmi: tym bardziej powinien to robić! Czas na dwa pośrednie, ale mocne dowody.
Grupa badaczy po analizie wielu badań różnych leków nad SM doszła do zaskakującego wniosku. O tym, czy lek odniósł w badaniach sukces w postaci wyjątkowo małej ilości nowych ognisk zapalnych w mózgach chorych osób, decydował w zasadzie tylko jeden czynnik. Pora roku obejmująca okres badania. Z reguły badania trwają około 6 miesięcy. Leki badane w okresie jesienno-zimowym okazały się dosyć skuteczne, a leki badane w okresie wiosenno-letnim całkowicie nieskuteczne. Idę o zakład, że obecnie koncerny badają swoje produkty wyłącznie jesienią i zimą. Łatwiej wpuścić je na rynek. Odpowiedź na tę zaskakującą prawidłowość może być tylko jedna - sezonowe wahania poziomu melatoniny (wysoki w okresie zimowym z powodu krótkich dni i małej ilości światła).
Dowód drugi - największe nasilenie rzutów w okresie późnego lata. Wyjaśnieniem jest sezonowe minimu poziomu melatoniny spowodowane nakładaniem się stosunkowo długiego dnia i wysokiej aktywności typu out-door (ilość światła w pochmurny letni dzień jest kilkaset razy wyższa niż w jasnym pokoju).
Tutaj pora, żebym uderzył się w piersi i przeprosił Melatoninę za to, że dosyć długo podejrzewałem ją o powodowanie SM. Stworzyłem model SM, w którym głównym czynnikiem sprawczym jest melatonina. Model jest niezły, ale powinien nosić inną nazwę: Teoretyczny model reumatoidalnego zapalenia stawów. Tam nasza melatonina jest z pewnością czarnym charakterem.
Jakich wskazówek mogę udzielić poza wieczornym przyjmowaniem melatoniny 2,5-5 mg? Rano światłoterapia 30 minut w celu przerwania produkcji melatoniny i rozpoczęcia produkcji innego ważnego hormonu-neuroprzekaźnika serotoniny. Pamiętajcie, że macie słabe siatkówki oczu i sygnał świetlny przerwania produkcji przez szyszynkę może być zbyt słaby przy normalnym oświetleniu (zwłaszcza jesienią i zimą). Po drugie śpimy w całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu, najlepiej z opaskami hotelowymi na oczach. Jest to istotne zwłaszcza latem. Generalnie - 12 godzin z silnym światłem, 12 h w ciemności. Na równiku SM nie występuje. Zróbcie sobie Afrykę we własnym domu.
Melatonina nie wyleczy Was z SM, ale zmniejszy liczbę nowych ognisk lepiej niż to, co proponuje farmacja za grube tysiące. SM pozostanie, ale to nie ogniska zapalne powodują, że ta choroba tak bardzo przeszkadza Wam w normalnym życiu (dziesiątki badań są na to dowodem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz