środa, 5 grudnia 2012

Wyleczyć stwardnienie rozsiane

Nurtuje mnie dłuższego czasu pytanie - co należy uznać za symptom wyleczenia z tej paskudnej choroby? Czy powinna to być znaczna poprawa stanu chorego (sprawności fizycznej, zmęczenia, problemów z równowagą, mową czy pęcherzem), czy też zmniejszenie ilości zmian zapalnych w mózgu (czy może zatrzymanie powstawania nowych ognisk). Wszystkim zainteresowanym (w tym neurologom) wydaje się, że oba te efekty w oczywisty sposób powinny współgrać. Moim zdaniem jest to sąd błędny.
Wiadomo wszystkim, że stopień niepełnosprawności (czy innych dolegliwości) w SM nie jest specjalnie zależny od liczby ognisk zapalnych w mózgu. Zdarzają się osoby z kilkunastoma ogniskami i bardzo mocnymi objawami choroby (wysoka niepełnosprawność), u innych (np. u mnie) pomimo przekroczonej setki ognisk cięższych objawów prawie brak.
Praktycznie wszystkie problemy neurologiczne chorych na SM mają pochodzenie móżdżkowe, tzn. wynikają z nieprawidłowej pracy tej, niewielkiej w stosunku do całości, części mózgu. Stąd prosty wniosek, że inne ogniska w SM nie dają żadnych objawów, czyli nie mają większego znaczenia. Jest to dosyć dziwne, ponieważ pozostałe części mózgu są "dosyć" ważne. Dlaczego ich niszczenie miałoby nie mieć żadnych skutków, a ogniska w móżdżku powodowałyby rozwój SM? 
Czy nie jest tak, że ogniska zapalne w SM, są nieistotne dla rozwoju choroby i są tylko jej mało istotnym obrazem (do tego niezbyt wiernie obrazującym rzeczywiste procesy chorobowe)? Mam wrażenie (w zasadzie pewność), że neurologia dzisiejsza walczy z wiatrakami (albo raczej fatamorganą). Wypowiedziała wojnę Bogu ducha winnemu układowi odpornościowemu, kiereszując organizmy chorych na SM i tak wystawionych przez los na ciężką, życiową próbę. Dowodem na stawianą przeze mnie tezę jest brak jakichkolwiek pozytywnych efektów dosłownie wszystkich, skierowanych na modulację układu immunologicznego, leków na SM. Ponieważ SM jest "trudnomierzalny" udowodnić w niej można wszystko. Na przykład "poprawę pokonywanego swobodnie dystansu o 17%". Wypicie jednego piwa wydłużało (w czasach gdy miałem z tym jeszcze problemy, tzn. z chodzeniem nie z piciem :-)) dystans mojego swobodnego dystansu tak na oko trzykrotnie (300%!), ale do głowy mi nie przyszło opatentowanie piwa jako leku na SM i sprzedwanie go za 8000 zł/miesiąc!
Tyle tytułem wstępu do proponowanych terapii walki z tą paskudną, choć chyba trochę przereklamowaną, chorobą. O tym jednak w kolejnych odcinkach.




2 komentarze:

  1. Lekami syntetycznymi nie da rady wyregulowac ukladu odpornosciowego - od wielu wielu lat probuje sie to robic - organizm na nie calkowicie inaczej reaguje niz na suplementy czy substancje aktywne zawarte w ziolach/roslinach. Nie dosc ze jest to syntetyk to w kosmicznej dawce (np. inhibitory TNF alfa ktory bezposredni zwiazek z cytokina prozapalna w chorobach auto. - IL-17). Nie wiem ile lat chorujesz na SM - ale jesli masz ogniska zapalne (i jest ich wiele) poczekaj 20-30lat to zrozumiesz co to oznacza utrzymywanie sie przewleklego procesu zapalnego :(. Chcialem przez to powiedziec ze obnizenie procesow zapalnych to powinna byc podstawa + obnizenie poziomów VEGF (co czesto mozna zrobic w postaci 2-3 srodkow naturalnych polaczonych ze tak powiem).

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekami syntetycznymi nie da rady wyregulowac ukladu odpornosciowego - od wielu wielu lat probuje sie to robic - organizm na nie calkowicie inaczej reaguje niz na suplementy czy substancje aktywne zawarte w ziolach/roslinach. Nie dosc ze jest to syntetyk to w kosmicznej dawce (np. inhibitory TNF alfa ktory bezposredni zwiazek z cytokina prozapalna w chorobach auto. - IL-17). Nie wiem ile lat chorujesz na SM - ale jesli masz ogniska zapalne (i jest ich wiele) poczekaj 20-30lat to zrozumiesz co to oznacza utrzymywanie sie przewleklego procesu zapalnego :(. Chcialem przez to powiedziec ze obnizenie procesow zapalnych to powinna byc podstawa + obnizenie poziomów VEGF (co czesto mozna zrobic w postaci 2-3 srodkow naturalnych polaczonych ze tak powiem).

    OdpowiedzUsuń