Zapytany, czy wierzy w Boga, znany fizyk (Einstein?) odparł: "Hipoteza o istnieniu Boga nie jest mi do niczego potrzebna". Chodziło mu zapewne o to, że zależności we Wszechświecie można doskonale opisać bez wstawiania do fizycznego modelu osoby Boga.
Moja przyjaciółka, która złapała SM jakieś dwa lata temu zapytała mnie kiedyś, dlaczego odrzucam jako istotny wpływ układu immunologicznego na stwardnienie rozsiane. Problem w tym, że z zasady ja nie odrzucam niczego, tak jak z kolei niczego nie przyjmuję jako z góry przesądzonego założenia ("SM jest chorobą autoimmunologiczną"). Procesy zachodzące w organizmie chorego na SM dają się dość dobrze opisać i logicznie połączyć z innymi procesami bez angażowania w to układu odpornościowego. Hipoteza o awarii układu odpornościowego w organizmach chorych jako sprawcy choroby jest dosyć trudna do wytłumaczenia w świetle przeprowadzonych setek badań nad SM. We wnioskach badaczy widać czasem rozpaczliwą próbę konstruowania hipotetycznego związku pomiędzy wynikami badań, a SM. Na szczęście, jak widzę, dotyczy to zdecydowanej mniejszości badaczy i jest coraz rzadsze.
Hipoteza o autoimmunologicznym rodowodzie stwardnienia rozsianego powstała jakieś 70 lat temu. Były to czasy kiedy do użytku weszły antybiotyki, a aparat rentgenowski wydawał się szczytem możliwych do osiągnięcia postępów w medycynie. Od tego czasu nastąpił niesamowicie szybki postęp badań medycznych, który przyspieszył wraz z rozwojem Internetu i łatwością dostępu do informacji. Zasoby wiedzy z dziedziny medycyny wzrosły niepomiernie. Neurologia została niestety tam gdzie była i nie zdołała przez dziesiątki lat znaleźć remedium na jakiekolwiek poważne schorzenie neurologiczne (choroba Parkinsona, Alzheimera, SM, Stwardnienie zanikowe boczne, i inne). Warto zadać pytanie dlaczego? Może to wina przyjmowanych z góry błędnych założeń o pochodzeniu tych chorób. Być może Król jest nagi i nikt nie jest w stanie tego dostrzec, mimo, że patrzy na problem nieustannie.
W celu zobrazowania powyższej wypowiedzi posłużę się przykładem z ortopedii. Na świecie przeprowadzane są miliony operacji związanych z uszkodzonymi więzadłami kolanowymi. Miliony lekarzy przez lata przyglądały się uszkodzonym stawom kolanowym i naprawiały je zgodnie z przyjętymi kanonami opartymi o podręczniki anatomii. Dopiero kilka lat temu lekarz z Polski (opiekuje się biegaczką narciarską Justyną Kowalczyk) dostrzegł, że miliony tych operacji wykonywano niepoprawnie. Więzadła w stanie kolanowym są zbudowane inaczej niż powszechnie sądzono na podstawie podręczników. Miliony lekarzy patrzyło i nikt nie dostrzegał błędu w sztuce lekarskiej. Wszyscy z góry przyjmowali błędne założenie i postępowali zgodnie z nim. Trafił się na szczęście człowiek, który odrzucając założenia przyjrzał się jak rzeczywiście zbudowany jest staw kolanowy.
Po przejrzeniu i przemyśleniu setek badań nad SM mogę powiedzieć tylko jedno - teza o uszkodzonym układzie autoimmunologicznym nie pasuje do tej choroby. Trudne jest wplątanie tego założenia w model SM. Bardziej prawdopodobne jest, że zmiany w układzie odpornościowym są tylko wynikiem choroby, nie jej przyczyną. Do tego, jak sądzę, nie bardzo ważnym czynnikiem. Walka z SM poprzez próby wpływu na układ immunologiczny przypomina walkę Don Kichota z wiatrakami.
W niedługim czasie spróbuję na nowo opisać model SM. Widać jednak wyraźnie, że stwardnienie rozsiane jest chorobą, w której dochodzi do obniżenia sprawności mechanizmów ochrony organizmu (innych niż immunologiczne) i raczej trudno spodziewać się znalezienia jednego procesu sprawczego charakterystycznego tylko dla SM. Posłużę się tutaj problemem masowego wymierania pszczół na świecie. Setki badaczy stwierdzają, że pszczoły giną z najróżniejszych powodów. Nie da się wskazać jednej przyczyny. Pszczoły z niewiadomego powodu utraciły odporność na szkodliwe czynniki środowiskowe (dzisiaj jest już prawie pewne, że z powodu nikotyno-amidów stosowanych do spryskiwania nasion) i chorują generalnie na wszystko. Jedynym sposobem zmiany sytuacji pszczół jest zwiększenie potencjału obronnego lub wyeliminowanie czynnika sprawczego obniżonej odporności.
Podobnie jest ze stwardnieniem rozsianym. Statystyka podziału zachorowań między płciami pokazuje (wzrost zachorowań kobiet w stosunku do mężczyzn z 2,5:1 na 6:1), że około 50% osób obecnie chorych na stwardnienie rozsiane nigdy by na tę chorobę nie zachorowało i wiedzę o niej czerpałoby tylko z książek. Nie zachorowałoby, gdyby nie pojawiły się jakieś czynniki powodujące rozwój SM. Wiele wskazuje, że obniżeniu uległa możliwość buforowania wpływu niekorzystnych czynników na organizmy chorych. Wiele osób z rodzin objętych chorobami "autoimmunolgicznymi" jest dosyć bliskie zachorowania, ale istnieją w ich organizmach procesy ochronne, które buforują niekorzystny wpływ tych czynników. Sam we własnej rodzinie (wszyscy zdrowi) dostrzegam podobieństwo funkcjonowania organizmów moich krewnych do mojego. Poziom ochrony ich organizmów jest wyższy od mojego.
Zastanawiam się, ile osób czytających mojego bloga (obecnie kilka tysięcy wejść na miesiąc) próbuje coś na tej podstawie zrobić z własnym organizmem. Ja widzę już, że nigdy nie dojdzie do wynalezienia jednej tabletki leczącej z SM. Musiałaby istnieć tylko jedna, możliwa do usunięcia przyczyna. SM jest raczej chorobą układową, tzn. wiele różnych mechanizmów składa się na efekt w postaci schorzenia. Tę chorobę trzeba leczyć odcinkami na różnych frontach. Zastanawiam się, ilu z Was zaciemnia okna w sypialni, przyjmuje wieczorem melatoninę czy zachowuje aktywność fizyczną. Ilu z Was sprawdziło zawartość fluoru w swojej wodzie kranowej (pozdrawiam Malbork i okolice!) i ile zrezygnowało z picia herbaty "zalewanej" czy pasty do zębów z fluorem. Małymi krokami naprzód marsz! - to jest jedyny możliwy sposób radzenia sobie z SM.
Rzadko piszę o sobie i swoim stanie - dzisiaj trochę na ten temat. Trzy lata temu byłem w złej formie. Zastanawiałem się, czy pora przerobić auto na samochód dla inwalidów. Nie byłem w stanie dojechać z Gdyni do Gdańska (20 km) z powodu niesprawności prawej stopy i niemożności sprawnego operowania pedałem gazu i hamulca. Nie byłem w stanie przejść dłuższego dystansu bez utykania. Poziom mojej energii był bliski dna. Dzisiaj, po doborze odpowiednich leków i zmianie sposobu życia czuję się w zasadzie wolny od SM. Chodzę normalnie, o pedale gazu zapomniałem i do 1000 km jestem w stanie przejechać samodzielnie. Pracuję bardzo dużo, kipię energią. Trzy razy w tygodniu ćwiczę na siłowni - z ciężarami sporo większymi niż moi młodsi o połowę zdrowi koledzy. Prawdopodobnie ilość ognisk w moim mózgu wzrosła znacząco (nikt ich nie jest już w stanie policzyć od kilku lat).
Piszę to wszystko, żebyście uwierzyli, że można zwalczyć SM. Można i trzeba przestać się bać nieznanej przyszłości. Może być lepiej i tylko od Was zależy, czy wykonacie tych kilka małych kroków. Nie czekajcie na trzęsienie ziemi - nikt za Was nie wstanie z tej kanapy.
Na koniec kilka słów o wpływie psychiki na rozwój chorób. Badanie wykazało, że szczur wrzucony do beczki z wodą tonie po ok.25 minutach. Ten sam szczur, któremu poda się po 20 minutach deseczkę, po której wyjdzie, i po jakimś czasie zostanie wrzucony do beczki ponownie - pływa ponad 20 godzin.
W innym badaniu grupie szczurów podawano truciznę, po której umierały. Drugiej grupie podawano też antidotum z wodą o smaku wanilii. Szczury zwalczały chorobę. Po jakimś czasie szczurom podano truciznę i tylko wodę o smaku wanilii. Wszystkie zwalczyły chorobę. Psychoneuroimmunologia jest nową dziedziną medycyny zajmującą się wpływem psychiki na procesy fizyczne zachodzące w organizmie ludzkim. Zajmiemy się tym w przyszłym roku. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego roku życzę Wam wszystkim, abyście przestali się bać i żebyście sami spróbowali poprawić swój stan.
Na górze strony jest też nowy adres e-mail. Poprzedni nie funkcjonował przez półtora roku - przepraszam za ewentualny brak odpowiedzi na listy. Obiecuję odpisać na wszystkie.
Pamiętajcie - małymi krokami naprzód marsz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz